poniedziałek, 29 listopada 2021

Szybcy i wściekli: Napad w Rio


Autobus transportował więźniów do zakładu karnego o zaostrzonym rygorze. Wewnątrz znajdował się Dominic Toretto w pomarańczowym więziennym stroju. Spogląda on przez okno i wrednie śmieje się do siebie samego. Drogę przemierzają dwa bardzo szybko jadące samochody. Zajeżdżają drogę autobusowi. W pojazdach są Brian O'Conner i jego przyjaciel Roman.

- Dobra Roman, zaczynamy - powiedział Brian przez krótkofalówkę. 

Obaj mężczyźni ciągną za specjalne pokrętła, a z nad ich dachów wysuwają się karabiny maszynowe M134 Minigun, następnie włączają autopiloty samochodowe i wskakują na siedzenia, aby obsługiwać broń.  

– Co jest, do cholery... – wymamrotał kierowca autobusu.

Dwaj mężczyźni ostrzeliwują autobus, więźniowie są zdezorientowani i strażnicy z długimi strzelbami w rękach chcą ich uspokoić. Nagle Dominic rzuca się na jednego ze strażników, swoim strzałem mężczyzna wybija szybę w oknie, po czym zostaje ogłuszony ciosem w twarz od Dominica. Toretto wyskakuje przez okno autobusu i ląduje na masce samochodu Briana. Po chwili autobus najeżdża na dziurę w drodze, rozbija się i wybucha. Brian pomaga Dominicowi wejść do samochodu i podkręca prędkość swojego pojazdu aż do 150 km/h.

– Lepiej opuśćmy to miejsce, nim zjawi się więcej psów, Brian – powiedział Dominic.


Los Angeles, Kalifornia.
 
Spektakularna akcja odbicia Dominica Toretto, skazanego za zabójstwo na 25 lat pozbawienia wolności bez możliwości ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie warunkowe, oraz zniszczenie transportu więziennego wzbudziło wielkie poruszenie medialne. Do znalezienia skazańca oraz pomagających mu Briana O'Connera, byłego agenta FBI oraz Romana Pearca, złodzieja samochodów, wyznaczony został agent specjalny CIA Luke ''Mięśniak'' Hoobs. Po rozmowie z przełożonymi agent zebrał swoją ekipę specjalną złożoną z doskonale wyszkolonych byłych wojskowych i funkcjonariuszy FBI.


– Chłopcy, zbierajcie się. Mamy misję. Nasz cel to wytropić groźnego skazańca Dominica Toretto oraz pomagającego mu byłego agenta FBI Briana O'Connera. Odpowiadają za wysadzenie więziennego transportu oraz śmierć wielu zebranych tam bydlaków. Ale zginęli również strażnicy więzienni, nasi przyjaciele. Nie wiem, gdzie obecnie znajdują się ci dwaj bandyci, ale nie spoczniemy, póki ich nie złapiemy i za jaja nie przytachamy do paki – oznajmił Hoobs do swoich uzbrojonych po zęby ludzi, po czym wszyscy wbiegli do samolotu wojskowego.

Rio de Janeiro, Brazylia.


Zielony samochód ostrożnie wjeżdża do biednej dzielnicy. Prowadzi go Dominic, obok w fotelu siedzi natomiast Brian. Przejeżdżają po małej i wąskiej uliczce, wokół niemal każdy mężczyzna ma przy sobie pistolet lub karabinek. Patrzą groźnie na samochód i siedzących w nim mężczyzn.


– Chyba nie jesteśmy tu mile widziani... - powiedział cicho Brian.
 
– Spokojnie. Mam tutaj kumpla, kumpli. Nic nam nie zrobią. Mam przynajmniej taką nadzieję... – odparł Toretto.

Samochód zatrzymuje się przed domem. Brian i Dominic wychodzą z pojazdu. Błyskawicznie w ich stronę kierują swoją broń zebrani wokół mężczyźni. Facet w samej podkoszulce i krótkich spodenkach z pistoletem w ręku podchodzi do dwójki i krzyczy do nich coś po portugalsku. Brian i Dominic nic nie rozumieją. Po chwili z domu wychodzi mężczyzna z brodą i uspokaja uzbrojonych mężczyzn.

– Hector! Brian, poznaj Hectora, mojego dobrego kumpla. Zatrzymamy się trochę u niego.

– Co cię do mnie sprowadza, Dom? Aż tak daleko od domu – odezwał się Hector. 

– Ja od dawna w kraju nie jestem mile widziany, ale do tej pory udawało mi się przemykać. W końcu mnie złapali i skazali na pierdel. Dzięki temu facetowi udało mi się uciec. To mój przyjaciel. Liczę, że załatwisz nam nocleg. No i jakąś robotę oczywiście – odpowiedział Dominic.

– Postaram się. Przyjaciele Doma Toretto są u mnie zawsze mile widziani. Każę swoim ludziom zabezpieczyć dzielnicę. W tym mieście nigdy nic nie wiadomo. Policja jest skorumpowana, ale czasem któryś z psów ma ochotę trochę powęszyć – dodał Hector.

Cała trójka wchodzi do środka. Wieczorem wszyscy siedzą przy stole i popijają brazylijski rum. Hector proponuje dwójce prace. Dom i Brian mają przejąć partię narkotyków od jednego z lokalnych handlarzy. Panowie godzą się w zamian za uczciwy podział zysków, nie mają nic przeciwko pobrudzeniu sobie rąk, bo i tak okradają bandytów, a i gorsze rzeczy mają już na koncie.


Następny dzień. Blok w jednej z dzielnic Rio.

Pod budynek podjeżdża srebrny samochód. Wychodzą z niego dwaj mężczyźni w czarnych kominiarkach na głowie. Jeden z nich puka do drzwi. Otwiera mu lekko otyły facet w szarym podkoszulku.


Mężczyzna ściąga z głowy kominiarkę i okazuje się nim Dominic. Uderza bandziora w twarz, a ten upada na ziemię. Brian i Dom wyciągają pistolety i krzycząc wbiegają do środka. W następnym ujęciu widzimy związanych i klęczących na podłodze dilerów. Dom i Brian wracają do samochodu w rękach trzymając reklamówki pełne narkotyków. Po załadowaniu ich do pojazdu odjeżdżają.

– Nieźle się obłowiliśmy, co Brian? – mówi Dominic.

Brian uśmiecha się do przyjaciela i dociska pedał gazu. Nagle ich samochód zaczynają ostrzeliwać zamaskowani mężczyźni. Pociski trafiają w pojazd.

– Co jest, kurwa? – krzyczy Dominic.

Brian zaczyna szybko driftować samochodem, potrącając kilku przestępców ich atakujących. Dom wyciąga ze skrytki pistolet i strzela przez okno. Trafia jednego z przestępców, który upada na ziemię. Pojazd przyspiesza i wyjeżdża z małej uliczki na miejską drogę. Dalej gonią go i ostrzeliwują bandyci, jednak nie są w stanie trafić szybkiego pojazdu.

– Kim byli ci goście? – pytał Brian – Mogli nas sprzątnąć.

– To pewnie ludzie z kartelu, który okradliśmy. Nie dziwię im się. Ale najważniejsze to to, że udało nam się uciec. Dociśnij gaz, Brian – odparł Dominic Toretto.

Na lotnisku międzynarodowym w Rio ląduje samolot wojskowy z Hoobsem i jego ekipą. Wita ich oddział brazylijskich sił specjalnych, który ma im pomóc w poszukiwaniach zbiegów.

– Dziękujemy za waszą pomoc w zlokalizowaniu tych zbiegów, ale teraz chcę działać już tylko i wyłącznie na własną rękę ze swoimi ludźmi – powiedział Hoobs – Dajcie mi kurwa działać – warknął na koniec.

Ambasada amerykańska w Rio de Janeiro wywarła na władze brazylijskie naciski, aby to amerykańscy agenci zajęli się na własną rękę ściganiem zbiegów z USA. Dostali pełną dowolność w działaniu i miał schwytać Toretto i O'Connera za wszelką cenę.

Brian i Dominic wrócili do Hectora ze zdobytym towarem. Mężczyzna przeliczył ukradzione partie narkotyków, po czym cała trójka poszła się napić. Dominic cały czas miał złe przeczucia. Czuł, że ich dom jest obserwowany przez kogoś. Kiedy siedzieli przy stoliku i popijali 40% rum, do ich pokoju wpadł poprzez uchylone okno granat.

– Kurwa, na ziemię! – krzyknął Brian.

Pocisk eksplodował i zranił odłamkiem Hectora, który aż zawył z bólu. Drzwi do mieszkania zostały wywalone, a do środka wbiegli mężczyźni w luźnych koszulkach i krótkich spodenkach, w rękach trzymający pistolety lub karabinki. Darli się na cały głos po portugalsku i strzelali.


Dominic wstał i chwycił szybko za broń jednego z facetów po czym wyrwał mu ją z rąk i zaczął ostrzeliwać bandytów, kilku raniąc i zabijając jednego.

– Brian, Hector, uciekajcie, ja was osłaniam! – krzyczał Dom.

Hector leżał martwy przy ścianie, cały był w kałuży własnej krwi. Brian i Dom wyskoczyli przez okno i wylądowali gwałtownie na dachu jednego z faweli. Bandyci kartelu nadal strzelali w ich kierunku.

– To pewnie ludzie z kartelu, który okradliśmy – mówił Brian biegnąc po dachu budynku.

– Tak. Czułem, że to nam się nie opłaci – odparł Dom.

Dwójka wyskoczyła z dachu na chodnik, po czym kontynuowała ucieczkę przed pościgiem. Cała uliczka została odcięta przez ludzi kartelu Mojombi. To z nim zadarli Dominic i Brian. W końcu obaj mężczyźni natrafili na ślepą uliczkę i zostali otoczeni przez żołnierzy kartelu.

– No dobra, to koniec panie O'Conner – powiedział Dominic.

Bandyci skierowali w stronę dwójki mężczyzn lufy swoich karabinków. Już mieli oddać strzały kiedy na chodnik ktoś rzucił granat. Pocisk wybuchł, powalając wszystkich na ziemię.

– Mamy ich! Brać ich! – krzyknął do swoich ludzi Hoobs.

Agenci CIA ostrzelali z dachu członków kartelu, błyskawicznie wszystkich likwidując.


– Toretto! Rączki! Jesteś aresztowany! – krzyknął Luke Hoobs, wyciągając kajdanki i chcąc zakuć skazańca – Ty też pójdziesz siedzieć, O'Conner. Masz dużo krwi na rączkach, zdrajco!

Dominic zacisnął pięść i przywalił Hoobsowi w twarz, ten jednak uchylił się i sam zadał cios.

– Uciekaj Brian - krzyknął Dom i zaczął na pięści nawalać się z agentem CIA.

– Chato! Zabezpiecz teren i ścigaj O'Connera!

Toretto chwycił w obie ręce drewnianą deskę i zaczął atakować Hoobsa. Ten precyzyjnym ciosem rozbił deskę i uderzył Dominica w twarz, rozbijając mu nos.

– Ty jebany chuju! – przeklnął Dom, po czym zaczął uciekać.

 

Hoobs rzucił się do pościgu przez wąską uliczkę fawelu. Biegli przez kilka minut, aż Luke wyciągnął z kabury swój srebrny rewolwer i strzelił, jednak ani razu nie trafił zbiega. Po chwili przestał już gonić skazańca. Toretto i Brian uciekli agentom specjalnym. Dwaj mężczyźni wiedzieli, że muszą jak najszybciej opuścić dzielnice biedy, gdyż tam nie mogli nikomu ufać i byli łatwym celem dla kartelu. Udali się więc do centrum miasta. W hotelu postanowili przedyskutować co robić dalej.

Kartel Mojombi, z którym zadarli, pracował dla gubernatora Rio de Janeiro Cláudio Castro. Mężczyzna miał ambicje zostania prezydentem Brazylii i w tym celu potrzebował wielkich funduszy, które głównie czerpał z handlu narkotykami w fawelach. Polityk był zaniepokojony działalnością amerykańskich służb, tropiących obu zbiegów jak również likwidujących jego ludzi. Nakazał odnalezienie i zlikwidowanie swoich wrogów.

Dominic i Brian jedli właśnie śniadanie w hotelu Ujvara i zastanawiali się co robić dalej ze sobą w tym wielkim mieście. Dom zaproponował przyjacielowi radykalny pomysł - chciał zebrać ekipę i dokonać napadu na Bank Centralny w Rio. Brian początkowo miał wątpliwości, ale nie miał w sumie nic innego do zaproponowania i się zgodził. Dominic wyszedł na balkon i wykonał kilka telefonów.

– Zawiadomiłem o naszym planie kilku znajomych, jeśli się zgodzą, to za trzy dni zjawią się w Rio – powiedział Toretto.

Panowie postanowili czekać. Od dyrektora hotelu Pablo Raela wymusili siłą darmowy pobyt oraz milion reali brazylijskich okupu. Grozili mu bronią i pobili go. Przez najbliższe dni bawili się w nocnych klubach Rio de Janeiro, korzystali z usług prostytutek i popijali drogi alkohol. Szybciutko roztrwonili cały swój okup. Dominic aż zapomniał, że jest poszukiwany przez kartel oraz służby. W tym samym czasie Hoobs dane Briana i Dominica przekazał brazylijskiej policji z nakazem poszukiwania ich. Była godzina 1:30 w nocy i dwóch mężczyzn bawiło się w klubie. Pod budynek podjechał pojazd policyjny. Otrzymali oni powiadomienie, że ktoś w środku rozpoznał poszukiwanych mężczyzn. Funkcjonariusze rozpoczęli wjazd do lokalu i zaczęli przeszukiwać lokal. Dom i Brian choć mocno podpici szybko się ocknęli i rzucili do ucieczki. Nie udało się policjantom ich złapać. Następnego dnia Brian obudził się po godzinie 11:00 i był bardzo zmęczony. Dom zawołał go i razem wyszli przed hotel.

 – Już przyjechali – powiedział Dominic – Chodźmy ich przywitać.

Przed budynkiem czekali już na nich Roman, Sean, brat Briana i złodziej samochodów z Tokio, oraz Tej, przyjaciel Doma i najlepszy haker jakiego znał.

– To ich zawiadomiłeś, Dom? – pytał Brian.

– Dokładnie - odpowiedział uśmiechając się Toretto - Dobra, plan jest prosty. Mamy okraść główny bank w tym zasranym mieście. W grę wchodzić może nawet równowartość 150 milionów dolarów, więc chyba warto się zabawić. Ekipa weszła do hotelu aby omówić wszystkie kwestie związane z akcją.

– Skąd wiesz, że się zgodzą na coś tak ryzykownego?

– Brian, to są moje mordy. Oni za pieniądze zrobią wszystko. Poza tym i tak oni też są poszukiwani tak jak my.

Tymczasem Hoobs i jego ludzie przeszukiwali miasto w poszukiwaniu Doma i Briana.  

– Chato, co macie? – zapytał agent CIA.

– Mamy podgląd z kamer monitoringu, który sugeruje że Toretto był wczoraj widziany w okolicach hotel Ujvara, w centrum miasta – odparł mężczyzna.

– Dobrze. Mac, Gollis, jedziemy w tamto miejsce. Zaraz! – krzyknął Hoobs, po czym wszyscy chwycili za broń i wbiegli do samochodu. Szybko odjechali.

Ekipa Toretto siedziała w barze hotelowym i konsumowała obiad.


– Saluta familia! – powiedział Dominic podnosząc szklankę dżinu w geście toastu, a wszyscy odwzajemnili jego gest.

– Jutro zaczynamy akcję. Jeśli przeżyjemy to będziemy dzianymi ludźmi – powiedział Tej.

– Nie wiem jak wy, ale ja zabić się nie dam – odparł Sean.

– Liczę na uczciwy podział łupów, Dom – dodał Roman.

– Hej, hej, ludzie! Najpierw musimy zrobić ten skok i musi się nam udać. A to nie będzie takie proste – dodał Brian O'Conner.

W tym momencie pod hotel podjechał ciężko wojskowy samochód z Hoobsem i dwoma jego ludźmi. Agent specjalny od razu dostrzegł siedzących zbiegów.

– To oni! Szybko! – krzyczał.

Cała trójka wyskoczyła z pojazdu i dobyła broni.

– Toretto! Tym razem mi już nie uciekniesz, sukinsynu! – darł się Hoobs.

Mięśniak zaczął biec co sił w nogach w stronę Dominica. Rzucił się na przestępcę i obydwaj upadli na podłogę. Hoobs zaczął okładać Doma po twarzy pięściami. Mac i Gollis mieli natomiast schwytać Briana. Roman, Sean i Tej dobyli broni i zaczeli strzelać do agentów. Mac dostał dwie kulki w głowę i upadł, Gollis jednak trafił serią z automatu Romana, który zakrwawiony przewrócił się. Pozostała trójka zaczęła uciekać do hotelu. Hoobs podniósł Doma i rzucił nim jak ścierką o ścianę.

– Kurwa... – przeklnął Toretto.


– To koniec bandziorze! – Hoobs uniósł pięść, jednak Dom uchylił się i z całej siły trafił go pięścią w splot słoneczny.

– Auu!!! – zawył agent i w konwulsjach upadł na ziemię.

Dom podniósł jego rewolwer i przyłożył mu do skroni.

– Wypadasz psie – powiedział, po czym nacisnął spust i zabił Hoobs.

Gollis gonił po korytarzach hotelu zbiegów. Nagle Brian rzucił się na niego i zrzucił go ze schodów, zabijając go błyskawicznie. Dom wziął na ramiona rannego Romana i zawołał swoją ekipę.

– Musimy stąd spieprzać, nim pojawi się więcej psów lub agentów – powiedział Dominic – pojedziemy ich samochodami.

Do budynku administracji miejskiej w Rio de Janeiro wszedł dobrze ubrany mężczyzna.

– Panie Castro, jakiś człowiek do pana – powiedział mężczyzna w białym garniturze.

– Dobrze, Reyesz, to pewnie Paolo – odpowiedział mężczyzna wchodząc do swojego gabinetu.

– Panie gubernatorze. Wiemy, że ludzie jacy z panem zadarli ukrywali się w hotelu Ujvara. Przed godziną doszło tam do strzelaniny z udziałem agentów amerykańskich. Wszyscy zginęli, ale zbiedzy uciekli nim nasłałem na miejsce ludzi z kartelu.  

Gubernator Castro usiadł na krześle.



– Musimy ich zabić. Ludzie z Mojombi mają ich znaleźć, albo karzę spalić wszystkie fawele w mieście. Już niedługo będę kandydował na urząd prezydenta kraju i nikt nie może mi podskoczyć. A teraz zmiataj stąd, panie Paolo – powiedział Castro.

Ludzie kartelu ruszyli w miasto aby poszukiwać ekipy Toretto. Schwytali Chato, członka ekipy Hoobs i po torturach zmusili go do powiedzenia im wszystkich informacji, jakie zdobył. Zarekwirowali też jego sprzęt, po czym zastrzelili Amerykanina. Paolo wszystkie informacje przekazał swojemu szefowi.

Kilka dni później Toretto i jego ekipa byli wreszcie gotowi do wykonania skoku. Roman nie mógł wziąć udziału w akcji z powodu ciężkiego stanu zdrowia i ran jakie odniósł.

– Dobra panowie, nie będę ukrywał że akcja jest ciężka. Ale do zdobycia są grube pieniądze i sami się na to pisaliśmy. Do dzieła! – krzyknął Dom, a wszyscy weszli do swoich samochodów.

– Udało mi się shakować ich system bankowy, dzięki temu burdelowi będą w dużym zamieszaniu – powiedział Tej.

– Okej. Gotować broń i jazda! – dodał Toretto i docisnął pedał gazu w swoim pojeździe.

Cztery samochody zaczęły jechać z prędkością ok. 200 km/h ulicami Rio. Nie przejmując się żadnymi zasadami ruchu drogowego spowodowali kilka wypadków, powodując duży chaos na ulicach.

– Dzięki temu policja będzie miała problem w znalezieniu nas – powiedział Dominic poprzez krótkofalówkę.

Sean pociągnął za wajchę w swoim pojeździe i z jego podwozia wysunął się karabin maszynowy.

– Czas się pobawić! – krzyknął po czym docisnął sprzęgło odpalając swoją broń.  

Karabin ostrzelał całą alejkę i dziedziniec przed bankiem centralnym. Dominic i Brian wjechali brutalnie swoimi samochodami przez wejście do budynku, rozwalając szklane drzwi, przy okazji potrącając wielu ludzi. Ochrona zaczęła ostrzeliwać ich pojazdy. Wtedy Brian zaczął driftować swoim samochodem. Uchylił szybę i zaczął strzelać przez nią z pistoletu. Udało mu się zabić jednego z ochroniarzy. Następnie docisnął gaz i wjechał do kolejnej sali, po drodze zabijając i potrącając każdego kto tylko nawinął mu się pod koła. Dominic i Tej wjechali szybko za nim. Sean osłaniał ich, ostrzeliwując z karabinu maszynowego cały plac bankowy. Dom wyszedł z pojazdu. W ręku trzymał dwururkę, z której zastrzelił ochroniarza stojącego przed nim. Drugiego znokautował uderzeniem w skroń. Brian i Dominic podbiegli do ogromnego sejfu.

– To tu są nasze wymarzone pieniądze – powiedział Dom.

Strzelił w kłódkę i otworzył ogromne stalowe drzwi. Brian, Tej i Dom weszli do środka. Mieli maksymalnie kilkanaście minut na zapakowanie jak największej ilości gotówki do toreb. Pospiesznie więc zabrali się do pracy. Po kwadransie teren wokół banku został otoczony przez policję i siły antyterrorystyczne. Ludzie z kartelu Mojombi obserwowali wydarzenia z odległości. Większość pieniędzy w sejfie należało do lokat gubernatora Castro i miała być przeznaczona na jego nadchodzącą kampanię wyborczą.

– Dobra, obliczyłem że zabraliśmy 40 toreb po pół miliona reali brazylijskich w każdej – mówił Tej.

Dominic i jego kumple weszli do samochodów i zaczęli się wycofywać.

– Proszę się poddać! Jesteście otoczeni! – mówił jeden z funkcjonariuszy policji.

Sean nic sobie z tego nie robił, jednak zużył już całą amunicję jaką posiadał. Nagle z wejścia do banku wyjechali Dom, Brian i Tej i zaczęli przez okna ostrzeliwać z karabinków policję i driftować z dużą prędkością. Zabili kilku funkcjonariuszy.

Na miejscu był jednak już wezwany 50-osobowy oddział Batalhão de Operações Policiais Especiais. Ostrzelali ekipę Toretto z ciężkich granatnik przeciwpancernych. Sean osłonił swoim pojazdem resztę grupy i jego pojazd został roztrzaskany na kawałki, a on sam zginął. Następnie snajperzy ostrzelali z karabinków maszynowych samochody Dom i Briana. Aby się ratować przed śmiercią wszyscy docisnęli gaz na tyle, ile tylko się dało. Ich pojazdy wystrzeliły mocno przebijając 200 km/h i przebijając się przez pierścień policyjnego okrążenia. Toretto, Tej i Brian szybko wjechali na autostradę miejską, gdzie spowodowali zamęt w ruchu drogowym i kilka poważnych kraks.

– W tym chaosie łatwiej będzie nam uciec – mówił Toretto.


Dwa policyjne radiowozy wjechały na drogę, lecz szybko zderzyły się z kilkunastoma zdezorientowanymi całą sytuacją pojazdami. Toretto wychylił się przez okno i strzelił z dwururki w silnik radiowozu policyjnego.


Spowodowało to gigantyczny wybuch stężonej benzyny i gazu. Ekipie udało się zmylić pościg i wrócić do kryjówki. Zniszczenia jakie spowodowali skutecznie sparaliżowały służby brazylijskie. Tej i Dominic rozładowali ukradzione pieniądze i policzyli je.

– Dobra ludzie, mamy tutaj dokładnie równowartość 3,48 miliona dolarów – powiedział Tej – To będzie dokładnie 870 tysięcy dolarów za łebka – dodał.

– Nie wierzę, że udało się nam. Nie wierzę – powiedział Brian.

W obawie przed wpadnięciem na ich trop wszyscy postanowili czym prędzej wziąć gotówkę i się oddalić z miasta. Opuszczając kryjówkę Dominic podchodzi do Briana.

– Jeszcze się na pewno zobaczymy, panie O'Conner – mówi.

– Tak. Też tak czuję – dodaje Brian.

Dżungla w Amazonii

Widzimy brodatego Dominica Toretto przybywającego na pieszo do małej wioski. Mężczyzna wchodzi do drewnianej chatki.

Moskwa, Federacja Rosyjska

Brian Toretto stoi w oknie drogiego hotelu i spogląda na nocną panoramę miasta.

Bangkok, Tajlandia

Widzimy Teja i Romana bawiących się w nocnym klubie i popijających drinki.

Rio de Janeiro

Do gabinetu gubernatora Castro wchodzi Paolo i informuje go o zdarzeniach w mieście i kradzieży pieniędzy.

– Wiesz, że będziesz musiał mi za to zapłacić, prawda? – mówi Castro.

– Tak. Znajdę tych gnoi i ci ich sprowadzę, szefie – odpowiada Paolo.

Los Angeles

W jednym z miejskich prosektoriów widzimy leżące zwłoki. Są podpisane jako ''Luke Hoobs''. Po chwili podchodzi do nich jakiś mężczyzna w stroju lekarskim.


– Znajdę tego, kto ci to zrobił. Bracie – mówi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wikia o moim fanfiction

https://szybcy-i-wsciekli-moje-fanfiction.fandom.com/pl/wiki/Szybcy_i_w%C5%9Bciekli._Moje_fanfiction_Wiki Opowiadanie jest także dostępne: 1...