czwartek, 21 listopada 2024

Wikia o moim fanfiction



https://szybcy-i-wsciekli-moje-fanfiction.fandom.com/pl/wiki/Szybcy_i_w%C5%9Bciekli._Moje_fanfiction_Wiki

Opowiadanie jest także dostępne:

1. https://lol24.com/opowiadania/kryminalne/szybcy-i-wsciekli-napad-w-rio-41822

2. https://lol24.com/opowiadania/kryminalne/szybcy-i-wsciekli-2-zemsta-41823

3. https://lol24.com/opowiadania/kryminalne/szybcy-i-wsciekli-3-ostatnia-jazda-cz-1-43635

środa, 10 maja 2023

Szybcy i wściekli 3: Ostatnia jazda


Jest rok 2026. Minęły cztery lata od śmierci Briana. Dominic Toretto odsiaduje w więzieniu w Manaus wyrok dożywotniego pozbawienia wolności za wielokrotne zabójstwo. 66-letni mężczyzna po śmierci najlepszego przyjaciela załamał się i pogodził ze swoim losem. Teraz Dominic chce już tylko dożyć swoich ostatnich dni w więzieniu.

- Toretto, ty kurwo, wydymam cię, psie jebany! - podczas obiadu odezwał się w jego kierunku jeden ze współwięźniów.

- Omar, nie mam dzisiaj siły na sprzeczki - odparł Dominic.

- Sprzeczki? Jesteś frajerem, śmieciu! - po tych słowach szturchnął go mocniej, a Dom przewrócił się na podłogę - Dziadek, kurwa! Pluję na ciebie!

Pozostali zgromadzeni w pomieszczeniu więźniowie odpowiedzieli na zachowanie Omara gromkim śmiechem i również zaczęli szydzić z Dominica. Ten nie chciał jednak odpowiadać. Miał dość ciągłej walki i spirali przemocy.

Londyn, Anglia


Jacob Toretto, młodszy brat Dominica oraz major sił specjalnych, eskortował właśnie na czele konwoju wojskowego ładunek śmiertelnie niebezpiecznego wirusa o nazwie X.

- Panowie, bądźcie spokojni. Mamy tutaj ważną misję do wykonania - powiedział Jacob przez krótkofalówkę do swoich ludzi.

Nagle drogę konwojowi zajechały dwa szybkie czarne pojazdy. Obok nich zjawił się także ekstrawagancko ubrany mężczyzna z długimi włosami jadący na srebrnym motorze. Pokręcił on gwałtownie za ster i spod podwozia maszyny wyleciały dwa granaty.


- Siuch... - parsknął mężczyzna.

Pociski wybuchły i oba samochody pokoziołkowały drogą. Zakrwawiony Jacob leżał teraz ranny na ziemi. Jego ludzie również wywlekli się z pojazdów.

- Zaatakowano nas... Brońcie wirusa... - mamrotał skołowany Toretto.

Wtedy z dwóch czarnych samochodów, które ich zaatakowały wyszli uzbrojeni ludzie w czarnych kombinezonach. Na ich czele stał pewien czarnoskóry mężczyzna w skórzanej kurtce. Jacob szybko go rozpoznał. Był to Brixton Lore, bioterrorysta pracujący dla organizacji o nazwie Eteon.

- Dobra robota, Dante - powiedział swoim głębokim głosem Brixton.

- Cieszę się. Ten pies to braciszek Doma. Pozbądźmy się więc i tego kundla.

Ludzie Brixtona otworzyli ogień do żołnierzy i szybko ich wszystkich pozabijali. Jacob był w szoku. Leżał ciężko ranny, a otaczały go zwłoki jego podkomendnych.

- Co ty robisz, Brixton? - zaczął się wydzierać Dante - Na co kurwa czekasz? Zabij tego pedała!

- Zamknij się, szczeniaku - warknął Brixton - Mnie interesuje tylko wirus. To dzięki niemu świat zadrży wkrótce w posadach. Twoja wendetta mnie nie interesuje.

Lore i jego ludzie wzięli ampułkę ze śmiercionośnym wirusem. Dante wyciągnął zza pazuchy swojej marynarki połyskujący sztylet. Podszedł do Jacoba.

- Kim ty w ogóle jesteś, dzieciaku... - odezwał się ranny Toretto.

- Jestem Dante Reyes. Jestem synem Claudio Castro. Gubernatora Rio de Janeiro, którego najpierw okradł, a potem zabił twój jebany braciszek. Zemszczę się na całej waszej rodzinie - odparł mężczyzna - Wyciągnij swojego braciszka z paki i przyprowadź do mnie - dodał, po czym odjechał na motorze.

Manaus, Brazylia

Do celi Dominica Toretto wszedł strażnik.

- Toretto! Wychodzisz! - powiedział.

- Co? - odpowiedział zaskoczony skazaniec - Przecież mam dożywocie?

- Też nie jestem tym zachwycony, morderco, ale jacyś ludzie na górze się za tobą ujęli.

Dominic został odprowadzony przez strażników do pokoju, gdzie czekał już na niego jakiś starszy mężczyzna w garniturze.

- Dominic Toretto! Cieszę się, że pana widzę - powiedział staruszek podając dłoń mężczyźnie.

- Kim pan jest? I czego ode mnie chcesz? Dlaczego...


- Zadajesz zbyt dużo pytań, Toretto. Mów mi Mr. Nobody. Bo jestem nikim. Nikim ważnym. Ale wykonuję ważną robotę - rozpoczął swój słowotok - Zostałem tutaj wysłany przez twoich starych znajomych, czyli CIA. Pamiętasz może swojego brata?

- Jacoba? Chyba jest jakimś żołnierzem, czy coś w tym stylu.

- To major sił specjalnych. Twardy sukinsyn, że tak się wyrażę. To on mnie tutaj po ciebie przysłał. W skrócie, świat jest zagrożony, bioterrorysta chce wymordować ludzkość za pomocą wirusa, a syn brazylijskiego gubernatora, którego sprzątnąłeś, chce cię zabić - powiedział Nobody.

- Jacob sam sobie poradzi. Poza tym, jestem już za stary. Mam prawie siedem tych na karku.

- Ja mam prawie kurwa osiem! A poza tym, co jeśli, powiem, że Brian O'Conner jest po naszej stronie i będzie zaangażowany w misję?

- Kłamiesz. Brian zginął na moich oczach. Był moim najlepszym przyjacielem - odparł Toretto.

- Zobaczymy. Brian! - krzyknął na cały głos staruszek.

Do pomieszczenia wszedł wtedy Brian O'Conner. Dom nie mógł uwierzyć w to, co właśnie widzi.

- Mam zwidy czy co...

- Nie, Dom. To ja. Żyję i pracuję dla rządu. Ty odtąd też będziesz, brachu - powiedział Brian.

- Jakim cudem żyjesz? Przecież widziałem, jak giniesz? To nie może być prawda...

- Może lepiej opowiedz mu o wszystkich, panie O'Conner? - zwrócił się Nobody.

- Hoobs strzelił mi w łeb, ale miałem mnóstwo szczęścia. Kula nie trafiła prosto w mózg, nie mniej doszło do wylewu krwi - zaczął tłumaczyć Brian - Lekarze przybyli wkrótce później na miejsce. Ku swojemu zdziwieniu, nie byli w stanie stwierdzić zgonu. Minęło dziesięć, potem dwadzieścia minut, a nie doszło nadal do śmierci mózgu. To była szansa jak jeden na miliard. Ponoć nigdy nie spotkali się z takim przypadkiem. Zrobili wszystko, aby utrzymać mnie przy życiu. I im się jakoś udało.  Zapadłem w śpiączkę, z której obudziłem się po ponad dwóch latach - wyjaśnił mężczyzna.

- I co działo się potem? - dopytywał zainteresowany Dominic.

- Miałem totalną amnezję. Dopiero po kilku miesiącach przypomniałem sobie wszystko. Powiedzieli mi, że trafileś do paki. Rząd USA był pod wrażeniem i zaoferował mi amnestię. Warunkiem był powrót do służby. Resztę już znasz.

Rio de Janeiro, Brazylia

Była już noc i w starym magazynie na obrzeżach miasta zebrali się członkowie kartelu Mojombi. Było to kilkunastu mężczyzn, ubranych głównie w luźne ciuchy.

- Od czasu śmierci gubernatora znacząco podupadliśmy - powiedział Reyesz, jeden z gangsterów - Teraz już nic nie znaczymy. Jesteśmy tylko zbieraniną podrzędnych bandytów.

Nagle rozległ się głośny odgłos pukania do drzwi. Wszyscy zebrani wpadli w konsternację.

- Kto to? - odparł Zizi, krótko obcięty mężczyzna w czarnym podkoszulku - Kuzco, sprawdź kto to.

Wtedy do środka wszedł Dante. Ubrany w białą marynarkę z połyskującymi cekinami. Jego wygląd wzbudził rozbawienie u gangsterów.

- Hehee, co to za pedałek? - zapytał Zizi - Co ty tutaj robisz, szczeniaku?

- Jestem Dante, syn gubernatora Claudio Castro. Nie pamiętacie mnie, chłopcy?

- Szef zginął lata temu, a teraz Mojombi pracuje dla mnie, kurwa mać - parsknął Zizi, wyciągając w kierunku intruza pistolet - Wypierdalaj stąd w podskokach, bo cię kurwa zabiję.

- Nie wydaję mi się.

Na te słowa Dante zrobił mały ukłon, z jego rękawa wysunął się malutki sztylet, którym do następnie szybkim ruchem poderżnął gardło Ziziemu. Bandzior nie zdążył nawet się zorientować, a już wykrwawiał się na podłodze w konwulsjach. Dante oblizał językiem ostrze z krwi.

- Od dzisiaj to ja jestem szefem kartelu. Ja. Dante... Castro! - powiedział - Oferuję dwa miliony reali temu, kto zabije i sprowadzi do mnie ciało Dominica Toretto. Ale oferta ta ma limit czasowy, tak więc sprężajcie się - dodał.

Wojskowy samolot transportowy, przestrzeń powietrzna Włoch

Dominic czyścił właśnie broń w swojej kabinie. Po chwili wszedł Brian.

- CIA zlokalizowało Brixtona. Jest w Rzymie - powiedział O'Conner.

- Mój brat nam pomoże? - zapytał Dom.

- Nie. Liże rany. Ale mamy wsparcie wojska i służb. Damy radę.

- Kiedy tylko zabijemy już Brixtona, wycofuję się z tego biznesu. Muszę odpocząć.

- Ja również, Dom - odezwał się Brian - Ja również.

Nagle rozległ się głośny alarm.

- Panowie, gotujcie się! - usłyszeli głos Nobody'ego z głośników - Nie mamy czasu do stracenia.

Brian oraz Dominic weszli do pomieszczenia, gdzie stały stuningowane samochody, którymi mieli katapultować się na miejsce misji. Razem z nimi był Tej, który także dostał amnestię ze strony rządu. Teraz haker miał być ich oczami i uszami z góry. Toretto i O'Conner weszli do pojazdów i zaciągnęli sprzęgła.

- Jedziemy! Skopmy dupę temu kutasowi! - warknął Dominic.

Obaj mężczyźni otworzyli spadochrony i wyskoczyli.

poniedziałek, 13 grudnia 2021

Szybcy i wściekli 2: Zemsta


Bangkok, Tajlandia

W klubie ze striptizem bawi się Roman. Popija drogie alkohole i wydaje swoje ukradzione pieniądze. Podchodzi do stolika i wysypuje z saszetki heroinę, po czym przystępuje do wciągania narkotyków.

- Barmanie, polej mi jeszcze kieliszek - powiedział mężczyzna.

Nagle ktoś wyważa drzwi do lokalu. Do środka wchodzi łysy, wysoki i solidnie umięśniony mężczyzna w czarnym podkoszulku. Wyglądem przypominał niemal idealnie Luke'a Hoobsa.


- Roman Pearce? - odezwał się przybysz.

- Tak, bo kurwa co? - odpowiedział przyćpany Roman.

- Mam na imię Owen Hoobs. Pozdrowienia od mojego brata, Luke'a - powiedział mężczyzna, po czym wyciągnął pistolet i strzelił Romanowi w twarz.

Zakrwawiony człowiek padł na podłogę. Hoobs przeładował broń, po czym zastrzelił barmana i jak gdyby nigdy nic, opuścił lokal.

Amazonia, Brazylia

W wiejskiej chatce położonej w głębi brazylijskiej dżungli mieszka sobie Dominic Toretto. Mężczyzna jako Pablo Lopez ukrywa się przed władzami i pracuje na odludziu jako rolnik, uprawiając niewielkie gospodarstwo. Pieniądze ukradzione z Rio pozwalają mu na dostatnie życie. Mężczyzna od czasu skoku na bank centralny nie kontaktował się z żadnym z dawnych kompanów i czuł się bardzo samotny. Brakowało mu adrenaliny i szybkiego życia. W pewnym momencie Dominic zaczął współpracować z lokalnym gangiem złodziei samochodów osobowych. Jednej nocy obudził go odgłos pukania do drzwi.

- Kto to może do cholery jasnej być? - zapytał.

Podniósł się z łóżka i wyciągnął ze skrytki naladowany pistolet. Podszedł ostrożnie do drzwi.

- Kto tam?

- To ja, Dom. Brian O'Conner - usłyszał znajomy głos.

Natychmiast Dominic otworzył drzwi. Zobaczył znajomego O'Connera. Panowie uścisnęli sobie dłonie.

- Co cię tu sprowadza? I jak mnie znalazłeś? - pytał Dom.

- Nie mam czasu o tym mówić, brachu - mówił były agent FBI - Kilka dni temu ktoś zabił Romana. Mam informacje, że ten sam ktoś na nas poluje. Ponoć to brat Hoobs, tego agenta, który nas ścigał w Rio - dokończył O'Conner.

- O cholera... Dobra O'Conner, wejdź do środka i razem do omówimy.

Rio's drug war - Photos - The Big Picture - Boston.com

Po ostatnich wydarzeniach związanych ze skokiem na bank centralny w Rio de Janeiro gubernator Castro wpłynął swoimi koneksjami na rząd brazylijski, aby wzmógł walkę z organizacjami przestępczymi i kartelami narkotykowymi. Miało to dwa cele - polityk chciał po pierwsze dorwać ludzi, którzy okradli jego lokatę bankową, po drugie natomiast chciał zdobyć poklask w społeczeństwie aby w najbliższych wyborach zdobyć fotel prezydenta.

- Musimy wreszcie położyć kres działalności band przestępczych. Jeśli zostanę prezydentem, to powywieszam tych skurwysynów - powiedział Castro w jednej z debat telewizyjnych.

Władze skierowały ponad 10 tysięcy funkcjonariuszy policji i służb specjalnych do walki z kartelami. Nie okazywano litości. Po fawelach lały się strumienie krwi, a wszędzie leżały trupy. Strzelali do każdego, kto tylko był podejrzany o przynależność do gangu lub nawet tylko zachowywał się w podejrzany sposób. Od strony gubernatora działania służb nadzorował Paolo, ponadto do struktur policyjnych przeniknęło wielu członków kartelu Mojombi. Mieli oni nadzorować działania antynarkotykowe. Ich celem było również wytropienie Dominica Toretto i oraz członków jego ekipy.

The drug gangs and violence of the Brazilian city expecting hundreds of  thousands of football fans for next year's World Cup | Daily Mail Online

Dom i Brian udali się do Manaus. Ich celem było jak najszybsze opuszczenie granic Brazylii. W mieście trwały ciężkie pacyfikacje faweli. Mężczyźni jechali niebieskim samochodem ulicami. Widzieli policjantów i antyterrorystów pilnujących najważniejszych obiektów w mieście. Z oddali unosił się dym i palił się ogień.

- Nasza ostatnia akcja pobudziła władze - powiedział Dominic.

- Tak. Ciężko może być nam opuścić ten kraj - dodał Brian.

Mężczyźni zjawili się na lotnisku. Widok licznych policjantów i ochroniarzy wzbudził niepokój u Toretto. Ochrona rozpoznała na monitoringu dwójkę zaangażowaną w napad w Rio.

- Stać! Jesteście zatrzymani! - krzyknął ochroniarz do O'Connera i Toretto, wymachując w ręku pistoletem.

Dom błyskawicznym ruchem wyrwał mężczyźni broń i postrzelił go nią w nogę.

- Spieprzamy, O'Conner! - krzyknął Toretto i oddał kilka strzałów w kierunku nadbiegających funkcjonariuszy ochrony.

Mężczyźni zaczęli uciekać krętymi ścieżkami po lotnisku.

- Masz jakiś plan, Dom?

- W tej chwili nie, ale szybko myślę - rzucił Toretto.

Na miejscu byli jednak również ludzie z kartelu. Mieli oni zamiar dorwać ich pierwsi. Wycelowali lufy swoich karabinków w ich stronę i zaczęli strzelać.

- O cholera... Strzelają do nas - darł się Brian.

Dwójka opuściła teren lotniska i zaczęła szybko uciekać uliczkami miasta. Gonili ich członkowie kartelu. Jedne z przestępców trafił serią z automatu z nogę O'Connera. Ten ranny przewrócił się na ziemię i nie mógł dalej uciekać.

- Dom, pomocy! - krzyczał.

Toretto zatrzymał się i podszedł do przyjaciela. Wnet ich uliczkę otoczyli ludzie z kartelu.

- Mamy was. Okradliście naszego szefa i musicie ponieść za to konsekwencje - powiedział łysy i wytatuowany gangster ubrany w czarną koszulkę i białe luźne szorty - Kartel Mojombi wydał na was wyrok śmierci, amerykańskie sukin...

Nagle mężczyzna otrzymał serię z karabinku w brzuch i upadł martwy na ziemię. Reszta bandytów zaczęła uciekać w popłochu.

- Co się do cholery jasnej tutaj dziej? - powiedział Dom.

Przed oczami obu mężczyzn ukazał się wysoki mężczyzna w czarnym podkoszulku z karabinkiem w ręku. Z wyglądu przypominał Hoobsa, agenta FBI który ich poszukiwał w Rio.

- Witaj panie chuju Toretto. Witaj, kutasie O'Conner! - odezwał się mężczyzna - Mam na imię Owen. Jestem bratem agenta Luke'a Hoobsa. Tego, którego zabiliście rok temu z zimną krwią w Rio. Długo was szukałem skurwiele, ale w końcu jesteście moi.

Hoobs rzucił się na Dominica i obaj zaczęli niezwykle brutalnie okładać się pięściami. Owen rozbił nos Toretto i rzucił nim jak szmatą o stojący na parkingu samochód osobowy.

- Jesteś tward... - bełkotał.

Nim dokończył zdanie, Hoobs z doskoku kopnął Doma, po czym podniósł i zaczął walić jego twarzą o maskę pojazdu, w który ten wcześniej uderzył.

- Będziesz zdychał jak pies, śmieciu - mówił Owen, nie przestając masakrować twarzy przestępcy.

W końcu ten ledwo żywy osunął się na ziemię. Brian czołgał się ranny po ziemi. Chwycił w ręce broń pozostawioną przez jednego z członków kartelu i strzelił w stronę Hoobsa. Niecelna seria w automatu trafiła mężczyznę w brzuch. Ten osunął się zakrwawiony na ziemię. Brian podbiegł do nieprzytomnego Doma i zaczął go cucić, jednak bez skutku. Toretto był ledwo żywy. Hoobs jakoś pozbierał się i uciekł z miejsca, po chwili natomiast zjawiła się tam brazylijska policja. Funkcjonariusze dokonali łatwego aresztowania dwóch poszukiwanych zbiegów.

Do biura gubernatora Castro wszedł właśnie Paolo.

- Szefie, mam wieści, że przed godziną zatrzymano w Manaus tych dwóch zbiegłych Amerykanów. Kazałem skierować ich do nas, do Rio de Janeiro - powiedział gangster.

- Doskonale. Mają do mnie trafić. Chcę się na nich zemścić osobiście - odparł Claudio Castro.


Ranny Owen Hoobs przebywał właśnie w swojej kryjówce, gdzie opatrywał swoje rany. Był wściekły z powodu, że nie udało mu się wykończyć swoich przeciwników, chociaż był już tak blisko. Mężczyzna usłyszał, że ktoś wchodzi do jego siedziby. Odruchowo wręcz chwycił za broń i się szybko odwrócił. Jego oczom ukazał się widok czarnoskórego mężczyzny, ubranego w skórzany obcisły kombinezon.

- Brixton? To ty? Jak mnie do cholery znalazłeś? - pytał Hoobs.

- Eteon kazał mi cię znaleźć i powstrzymać. Nie powinieneś tracić czasu na szukanie jakiejś dwójki jebanych przestępców. Nawet jeżeli zabili ci braciszka - powiedział Brixton Lore.

Był on agentem tajnej brytyjskiej organizacji bioterrorystycznej o nazwie Eteon. Hoobs także dla nich pracował. Panowie znali się, jednak byli rywalami zawodowymi i nie pałali do siebie miłością.

- Mam w dupie wasze akcje. Muszę zabić Dominica Toretto i Briana O'Connera - rzucił Owen i wrócił do opatrywania swoich ran.

- Jeśli nam się sprzeciwisz, zginiesz. Miej to na uwadze - powiedział sucho Brixton i opuścił pomieszczenie.


Tymczasem Brian i Dominic ponownie znaleźli się w Rio. Prosto z więziennego autobusu zostali odprowadzenie przed oblicze gubernatora miasta i stanu.

- Jak zgaduję, to coś fajnego dla nas szykują - mówił Brian.

- Masz rację. Dziękuję ci, że uratowałeś mi wtedy życie. Ten sukinkot by mnie wykończył - powiedział Dom.

Skuci kajdankami mężczyźni weszli do budynku administracji miejskiej i windą, w otoczeniu dwóch uzbrojonych w broń krótką strażników, wjechali na najwyższe piętro. Paolo zaprowadził ich do gabinetu gubernatora Castro.

- Szefie, oto i dwaj Amerykanie, którzy rok temu obrabowali twoje pieniądze z lokaty w banku centralnym - powiedział Paolo, a następnie zwrócił się do dwójki zatrzymanych - Przed wami stoi największy człowiek w mieście, w stanie. Gubernator Claudio Castro. Kartel Mojombi który was ścigał, również dla niego pracuje.

Dominic zaśmiał się wrednie na głos i splunął w stronę gubernatora.

- Nie wiem, co chcesz zrobić ze mną i moim przyjacielem, jebany brodaczu, ale ja się ciebie nie boję - powiedział spokojnie Toretto.

Paolo wpadł w furię słysząc słowa Amerykanina.

- Szefie, co za bezczelność!

- Nie, spokojnie panie Paolo - powiedział Castro popalając swoje drogie cygaro.

Z szuflady swojego biurka ostrożnie wyciągnął pistolet i wymierzył w kierunku Paola.

- Co robisz, szefie? Nic nie rozumiem? - krzyczał gangster.

- Wypadasz, chuju - powiedział, po czym zastrzelił swojego podwładnego.

Następnie polityk wstał i podszedł do Dominica, spoglądając na niego spode łba.

- I co, panie Toretto? Byłem w stanie z zimną krwią zastrzelić jednego ze swoich najbardziej zaufanych ludzi. Myślisz, że z tobą i twoim kolegą będę się cackał? To mój świat i moje zasady. To ja ustalam, kto w Rio umrze, a kto będzie żył. A niedługo zostanę prezydentem tego całego kraju i już nikt wtedy mi nie podskoczy - wygłosił Castro.

- Mnie to nie dotyczy - odparł Dominic.

Szybkim ruchem rozejrzał się po całym pokoju i z całej siły pociągnął obiema rękami, rozrywając kajdanki i się uwalniając. Toretto wyrwał gubernatorowi pistolet i chwycił mężczyznę za szyję, następnie przykładając mu pistolet do gardła.

- Jeśli tylko ktoś się kurwa ruszy w tym pokoju, to przysięgam na Boga, że rozpierdolę mu łeb z tej pieprzonej broni! - krzyczał Toretto - Uwolnijcie go i rzućcie waszą broń na pierdoloną podłogę. Macie 5 sekund - darł się na cały głos.

O'Conner został uwolniony, a strażnicy odłożyli broń.

- I co teraz? Jak niby uciekniemy stąd, Dom? - pytał przerażony Brian - Wszystkie poniższe piętra są zaryglowane i pełne ochroniarzy.

Castro zaśmiał się wrednie do obu Amerykanów.

- Mówiłem. Rio to moja piaskownica. Wszystko jest moja grą, panie Toretto - mamrotał z pistoletem przyłożonym do głowy.

- Ja mam plan - krzyknął Dom, po czym zastrzelił swoim pistoletem dwóch nieuzbrojonych strażników w pokoju - O'Conner, bierz broń i strzelał w szyby - rozkazał Toretto.

Sam również zaczął strzelać. Mężczyźni rozwalili szybę z pokoju budynku. O'Conner zabarykadował drzwi wejściowe do pomieszczenia biurkiem i krzesłami.

- Co wy planujecie? Zamierzacie skoczyć z ósmego piętra na goły beton? To pewna śmierć! - mówił Castro.

- Pan pierwszy - powiedział Toretto, po czym zrzucił gubernatora przez rozbite okno.  

Mężczyzna zginął na miejscu.

- A my? Co robimy, Dom?

Obaj mężczyźni wyskoczyli gwałtownie przez rozbite okno, upadli wprost na koronę rosnących obok drzew, unikając cudem śmierci. Zeskoczyli na ziemię i błyskawicznie rzucili się do ucieczki. Ochrona zdezorientowana spowodowanym przez nich zamieszaniem nie była zdolna do pościgu za nimi. Dom i Brian w swoich więziennych strojach uciekali znajomymi uliczkami Rio de Janeiro, po drodze tratując ludzi i biegnąc ile sił w nogach. Nagle ktoś ostrzelał z karabinu ulicę, po której biegli.

- Co jest znowu, kurwa? - darł się zdezorientowany Dominic.

Brian odwrócił się i spostrzegł, że z dachu pobliskiego budynku ktoś ostrzeliwał ich ze snajperki. O'Conner szybko rozpoznał, że tym kimś jest Hoobs.

- To ten sukinsyn! - powiedział do Toretto.
 
Dwayne Johnson Reveals How His Feud With Vin Diesel Ended - Heroic Hollywood

Hoobs powstał, po czym szybkim ruchem zeskoczył z dachu na ziemię i zaczął biec w stronę dwójki zbiegów, prując jednocześnie w ich kierunku ze swojego karabinku. Panowie uchylili się od kul i zaczęli uciekać. Dominic wziął do ręki kamień i rzucił się na Owena Hoobsa.

- Mam rachunki do wyrównania! - krzyknął Toretto, przywalając kawałkiem skały mocarnemu przeciwnikowi.

Hoobs upadł na ziemię, jednak już po krótkiej chwili się podniósł.

- Słabo, Toretto! - odparł - Już jesteś trupem!

Obaj mężczyźni zaczęli nawalać się na gołe pięści. Brian chciał w jakiś sposób pomóc przyjacielowi. Toretto otrzymał silny cios w klatkę piersiową i upadł. Nie miał siły się podnieść.

- To już twój koniec, gnoju! - powiedział Hoobs, po czym kopnął z całej siły Dominica w twarz.

Ten zalał się krwią i przestał się ruszać. Brian zaczął teraz biec w stronę Owena. Obaj zaczęli walczyć.

- Najpierw musisz sobie ze mną poradzić. A to nie takie kurwa łatwe! - krzyknął O'Conner.

Hoobs jednak zatrzymał jego pięść, po czym wykręcił mu z całej siły rękę aż do krwi.

- Auuu!!

Owen przywalił pięścią w twarz Briana, a były agent FBI osunął się na ziemię, jęcząc z bólu. Owen wyciągnął z kabury pistolet i strzelił prosto w łeb O'Connera.

- Teraz czas na pana, panie Toretto.

Hoobs podszedł z wyciągniętym pistoletem do Doma i wycelował. Nagle Dominic ocknął się, błyskawicznie podciął nogą oponenta i wyrwał mu pistolet, po czym wystrzelił, raniąc Hoobsa z lewą nogę.

- Kurwa!! - krzyknął Owen.

Toretto spojrzał na leżące obok martwe ciało Briana O'Connera. Przeładował broń Hoobsa i wycelował w Owena, strzelając tak długo póki nie skończyła mu się amunicja w magazynku. Po wszystkim zmęczony mężczyzna w swoim zakrwawionym ubraniu usiadł na chodniku, aby trochę odpocząć. Po chwili na miejsce przybyła brazylijska policja. Toretto nie miał siły uciekać i dał się aresztować. W ostatniej scenie widzimy Dominica wprowadzanego do policyjnego radiowozu, który następnie odjeżdża.

poniedziałek, 29 listopada 2021

Szybcy i wściekli: Napad w Rio


Autobus transportował więźniów do zakładu karnego o zaostrzonym rygorze. Wewnątrz znajdował się Dominic Toretto w pomarańczowym więziennym stroju. Spogląda on przez okno i wrednie śmieje się do siebie samego. Drogę przemierzają dwa bardzo szybko jadące samochody. Zajeżdżają drogę autobusowi. W pojazdach są Brian O'Conner i jego przyjaciel Roman.

- Dobra Roman, zaczynamy - powiedział Brian przez krótkofalówkę. 

Obaj mężczyźni ciągną za specjalne pokrętła, a z nad ich dachów wysuwają się karabiny maszynowe M134 Minigun, następnie włączają autopiloty samochodowe i wskakują na siedzenia, aby obsługiwać broń.  

– Co jest, do cholery... – wymamrotał kierowca autobusu.

Dwaj mężczyźni ostrzeliwują autobus, więźniowie są zdezorientowani i strażnicy z długimi strzelbami w rękach chcą ich uspokoić. Nagle Dominic rzuca się na jednego ze strażników, swoim strzałem mężczyzna wybija szybę w oknie, po czym zostaje ogłuszony ciosem w twarz od Dominica. Toretto wyskakuje przez okno autobusu i ląduje na masce samochodu Briana. Po chwili autobus najeżdża na dziurę w drodze, rozbija się i wybucha. Brian pomaga Dominicowi wejść do samochodu i podkręca prędkość swojego pojazdu aż do 150 km/h.

– Lepiej opuśćmy to miejsce, nim zjawi się więcej psów, Brian – powiedział Dominic.


Los Angeles, Kalifornia.
 
Spektakularna akcja odbicia Dominica Toretto, skazanego za zabójstwo na 25 lat pozbawienia wolności bez możliwości ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie warunkowe, oraz zniszczenie transportu więziennego wzbudziło wielkie poruszenie medialne. Do znalezienia skazańca oraz pomagających mu Briana O'Connera, byłego agenta FBI oraz Romana Pearca, złodzieja samochodów, wyznaczony został agent specjalny CIA Luke ''Mięśniak'' Hoobs. Po rozmowie z przełożonymi agent zebrał swoją ekipę specjalną złożoną z doskonale wyszkolonych byłych wojskowych i funkcjonariuszy FBI.


– Chłopcy, zbierajcie się. Mamy misję. Nasz cel to wytropić groźnego skazańca Dominica Toretto oraz pomagającego mu byłego agenta FBI Briana O'Connera. Odpowiadają za wysadzenie więziennego transportu oraz śmierć wielu zebranych tam bydlaków. Ale zginęli również strażnicy więzienni, nasi przyjaciele. Nie wiem, gdzie obecnie znajdują się ci dwaj bandyci, ale nie spoczniemy, póki ich nie złapiemy i za jaja nie przytachamy do paki – oznajmił Hoobs do swoich uzbrojonych po zęby ludzi, po czym wszyscy wbiegli do samolotu wojskowego.

Rio de Janeiro, Brazylia.


Zielony samochód ostrożnie wjeżdża do biednej dzielnicy. Prowadzi go Dominic, obok w fotelu siedzi natomiast Brian. Przejeżdżają po małej i wąskiej uliczce, wokół niemal każdy mężczyzna ma przy sobie pistolet lub karabinek. Patrzą groźnie na samochód i siedzących w nim mężczyzn.


– Chyba nie jesteśmy tu mile widziani... - powiedział cicho Brian.
 
– Spokojnie. Mam tutaj kumpla, kumpli. Nic nam nie zrobią. Mam przynajmniej taką nadzieję... – odparł Toretto.

Samochód zatrzymuje się przed domem. Brian i Dominic wychodzą z pojazdu. Błyskawicznie w ich stronę kierują swoją broń zebrani wokół mężczyźni. Facet w samej podkoszulce i krótkich spodenkach z pistoletem w ręku podchodzi do dwójki i krzyczy do nich coś po portugalsku. Brian i Dominic nic nie rozumieją. Po chwili z domu wychodzi mężczyzna z brodą i uspokaja uzbrojonych mężczyzn.

– Hector! Brian, poznaj Hectora, mojego dobrego kumpla. Zatrzymamy się trochę u niego.

– Co cię do mnie sprowadza, Dom? Aż tak daleko od domu – odezwał się Hector. 

– Ja od dawna w kraju nie jestem mile widziany, ale do tej pory udawało mi się przemykać. W końcu mnie złapali i skazali na pierdel. Dzięki temu facetowi udało mi się uciec. To mój przyjaciel. Liczę, że załatwisz nam nocleg. No i jakąś robotę oczywiście – odpowiedział Dominic.

– Postaram się. Przyjaciele Doma Toretto są u mnie zawsze mile widziani. Każę swoim ludziom zabezpieczyć dzielnicę. W tym mieście nigdy nic nie wiadomo. Policja jest skorumpowana, ale czasem któryś z psów ma ochotę trochę powęszyć – dodał Hector.

Cała trójka wchodzi do środka. Wieczorem wszyscy siedzą przy stole i popijają brazylijski rum. Hector proponuje dwójce prace. Dom i Brian mają przejąć partię narkotyków od jednego z lokalnych handlarzy. Panowie godzą się w zamian za uczciwy podział zysków, nie mają nic przeciwko pobrudzeniu sobie rąk, bo i tak okradają bandytów, a i gorsze rzeczy mają już na koncie.


Następny dzień. Blok w jednej z dzielnic Rio.

Pod budynek podjeżdża srebrny samochód. Wychodzą z niego dwaj mężczyźni w czarnych kominiarkach na głowie. Jeden z nich puka do drzwi. Otwiera mu lekko otyły facet w szarym podkoszulku.


Mężczyzna ściąga z głowy kominiarkę i okazuje się nim Dominic. Uderza bandziora w twarz, a ten upada na ziemię. Brian i Dom wyciągają pistolety i krzycząc wbiegają do środka. W następnym ujęciu widzimy związanych i klęczących na podłodze dilerów. Dom i Brian wracają do samochodu w rękach trzymając reklamówki pełne narkotyków. Po załadowaniu ich do pojazdu odjeżdżają.

– Nieźle się obłowiliśmy, co Brian? – mówi Dominic.

Brian uśmiecha się do przyjaciela i dociska pedał gazu. Nagle ich samochód zaczynają ostrzeliwać zamaskowani mężczyźni. Pociski trafiają w pojazd.

– Co jest, kurwa? – krzyczy Dominic.

Brian zaczyna szybko driftować samochodem, potrącając kilku przestępców ich atakujących. Dom wyciąga ze skrytki pistolet i strzela przez okno. Trafia jednego z przestępców, który upada na ziemię. Pojazd przyspiesza i wyjeżdża z małej uliczki na miejską drogę. Dalej gonią go i ostrzeliwują bandyci, jednak nie są w stanie trafić szybkiego pojazdu.

– Kim byli ci goście? – pytał Brian – Mogli nas sprzątnąć.

– To pewnie ludzie z kartelu, który okradliśmy. Nie dziwię im się. Ale najważniejsze to to, że udało nam się uciec. Dociśnij gaz, Brian – odparł Dominic Toretto.

Na lotnisku międzynarodowym w Rio ląduje samolot wojskowy z Hoobsem i jego ekipą. Wita ich oddział brazylijskich sił specjalnych, który ma im pomóc w poszukiwaniach zbiegów.

– Dziękujemy za waszą pomoc w zlokalizowaniu tych zbiegów, ale teraz chcę działać już tylko i wyłącznie na własną rękę ze swoimi ludźmi – powiedział Hoobs – Dajcie mi kurwa działać – warknął na koniec.

Ambasada amerykańska w Rio de Janeiro wywarła na władze brazylijskie naciski, aby to amerykańscy agenci zajęli się na własną rękę ściganiem zbiegów z USA. Dostali pełną dowolność w działaniu i miał schwytać Toretto i O'Connera za wszelką cenę.

Brian i Dominic wrócili do Hectora ze zdobytym towarem. Mężczyzna przeliczył ukradzione partie narkotyków, po czym cała trójka poszła się napić. Dominic cały czas miał złe przeczucia. Czuł, że ich dom jest obserwowany przez kogoś. Kiedy siedzieli przy stoliku i popijali 40% rum, do ich pokoju wpadł poprzez uchylone okno granat.

– Kurwa, na ziemię! – krzyknął Brian.

Pocisk eksplodował i zranił odłamkiem Hectora, który aż zawył z bólu. Drzwi do mieszkania zostały wywalone, a do środka wbiegli mężczyźni w luźnych koszulkach i krótkich spodenkach, w rękach trzymający pistolety lub karabinki. Darli się na cały głos po portugalsku i strzelali.


Dominic wstał i chwycił szybko za broń jednego z facetów po czym wyrwał mu ją z rąk i zaczął ostrzeliwać bandytów, kilku raniąc i zabijając jednego.

– Brian, Hector, uciekajcie, ja was osłaniam! – krzyczał Dom.

Hector leżał martwy przy ścianie, cały był w kałuży własnej krwi. Brian i Dom wyskoczyli przez okno i wylądowali gwałtownie na dachu jednego z faweli. Bandyci kartelu nadal strzelali w ich kierunku.

– To pewnie ludzie z kartelu, który okradliśmy – mówił Brian biegnąc po dachu budynku.

– Tak. Czułem, że to nam się nie opłaci – odparł Dom.

Dwójka wyskoczyła z dachu na chodnik, po czym kontynuowała ucieczkę przed pościgiem. Cała uliczka została odcięta przez ludzi kartelu Mojombi. To z nim zadarli Dominic i Brian. W końcu obaj mężczyźni natrafili na ślepą uliczkę i zostali otoczeni przez żołnierzy kartelu.

– No dobra, to koniec panie O'Conner – powiedział Dominic.

Bandyci skierowali w stronę dwójki mężczyzn lufy swoich karabinków. Już mieli oddać strzały kiedy na chodnik ktoś rzucił granat. Pocisk wybuchł, powalając wszystkich na ziemię.

– Mamy ich! Brać ich! – krzyknął do swoich ludzi Hoobs.

Agenci CIA ostrzelali z dachu członków kartelu, błyskawicznie wszystkich likwidując.


– Toretto! Rączki! Jesteś aresztowany! – krzyknął Luke Hoobs, wyciągając kajdanki i chcąc zakuć skazańca – Ty też pójdziesz siedzieć, O'Conner. Masz dużo krwi na rączkach, zdrajco!

Dominic zacisnął pięść i przywalił Hoobsowi w twarz, ten jednak uchylił się i sam zadał cios.

– Uciekaj Brian - krzyknął Dom i zaczął na pięści nawalać się z agentem CIA.

– Chato! Zabezpiecz teren i ścigaj O'Connera!

Toretto chwycił w obie ręce drewnianą deskę i zaczął atakować Hoobsa. Ten precyzyjnym ciosem rozbił deskę i uderzył Dominica w twarz, rozbijając mu nos.

– Ty jebany chuju! – przeklnął Dom, po czym zaczął uciekać.

 

Hoobs rzucił się do pościgu przez wąską uliczkę fawelu. Biegli przez kilka minut, aż Luke wyciągnął z kabury swój srebrny rewolwer i strzelił, jednak ani razu nie trafił zbiega. Po chwili przestał już gonić skazańca. Toretto i Brian uciekli agentom specjalnym. Dwaj mężczyźni wiedzieli, że muszą jak najszybciej opuścić dzielnice biedy, gdyż tam nie mogli nikomu ufać i byli łatwym celem dla kartelu. Udali się więc do centrum miasta. W hotelu postanowili przedyskutować co robić dalej.

Kartel Mojombi, z którym zadarli, pracował dla gubernatora Rio de Janeiro Cláudio Castro. Mężczyzna miał ambicje zostania prezydentem Brazylii i w tym celu potrzebował wielkich funduszy, które głównie czerpał z handlu narkotykami w fawelach. Polityk był zaniepokojony działalnością amerykańskich służb, tropiących obu zbiegów jak również likwidujących jego ludzi. Nakazał odnalezienie i zlikwidowanie swoich wrogów.

Dominic i Brian jedli właśnie śniadanie w hotelu Ujvara i zastanawiali się co robić dalej ze sobą w tym wielkim mieście. Dom zaproponował przyjacielowi radykalny pomysł - chciał zebrać ekipę i dokonać napadu na Bank Centralny w Rio. Brian początkowo miał wątpliwości, ale nie miał w sumie nic innego do zaproponowania i się zgodził. Dominic wyszedł na balkon i wykonał kilka telefonów.

– Zawiadomiłem o naszym planie kilku znajomych, jeśli się zgodzą, to za trzy dni zjawią się w Rio – powiedział Toretto.

Panowie postanowili czekać. Od dyrektora hotelu Pablo Raela wymusili siłą darmowy pobyt oraz milion reali brazylijskich okupu. Grozili mu bronią i pobili go. Przez najbliższe dni bawili się w nocnych klubach Rio de Janeiro, korzystali z usług prostytutek i popijali drogi alkohol. Szybciutko roztrwonili cały swój okup. Dominic aż zapomniał, że jest poszukiwany przez kartel oraz służby. W tym samym czasie Hoobs dane Briana i Dominica przekazał brazylijskiej policji z nakazem poszukiwania ich. Była godzina 1:30 w nocy i dwóch mężczyzn bawiło się w klubie. Pod budynek podjechał pojazd policyjny. Otrzymali oni powiadomienie, że ktoś w środku rozpoznał poszukiwanych mężczyzn. Funkcjonariusze rozpoczęli wjazd do lokalu i zaczęli przeszukiwać lokal. Dom i Brian choć mocno podpici szybko się ocknęli i rzucili do ucieczki. Nie udało się policjantom ich złapać. Następnego dnia Brian obudził się po godzinie 11:00 i był bardzo zmęczony. Dom zawołał go i razem wyszli przed hotel.

 – Już przyjechali – powiedział Dominic – Chodźmy ich przywitać.

Przed budynkiem czekali już na nich Roman, Sean, brat Briana i złodziej samochodów z Tokio, oraz Tej, przyjaciel Doma i najlepszy haker jakiego znał.

– To ich zawiadomiłeś, Dom? – pytał Brian.

– Dokładnie - odpowiedział uśmiechając się Toretto - Dobra, plan jest prosty. Mamy okraść główny bank w tym zasranym mieście. W grę wchodzić może nawet równowartość 150 milionów dolarów, więc chyba warto się zabawić. Ekipa weszła do hotelu aby omówić wszystkie kwestie związane z akcją.

– Skąd wiesz, że się zgodzą na coś tak ryzykownego?

– Brian, to są moje mordy. Oni za pieniądze zrobią wszystko. Poza tym i tak oni też są poszukiwani tak jak my.

Tymczasem Hoobs i jego ludzie przeszukiwali miasto w poszukiwaniu Doma i Briana.  

– Chato, co macie? – zapytał agent CIA.

– Mamy podgląd z kamer monitoringu, który sugeruje że Toretto był wczoraj widziany w okolicach hotel Ujvara, w centrum miasta – odparł mężczyzna.

– Dobrze. Mac, Gollis, jedziemy w tamto miejsce. Zaraz! – krzyknął Hoobs, po czym wszyscy chwycili za broń i wbiegli do samochodu. Szybko odjechali.

Ekipa Toretto siedziała w barze hotelowym i konsumowała obiad.


– Saluta familia! – powiedział Dominic podnosząc szklankę dżinu w geście toastu, a wszyscy odwzajemnili jego gest.

– Jutro zaczynamy akcję. Jeśli przeżyjemy to będziemy dzianymi ludźmi – powiedział Tej.

– Nie wiem jak wy, ale ja zabić się nie dam – odparł Sean.

– Liczę na uczciwy podział łupów, Dom – dodał Roman.

– Hej, hej, ludzie! Najpierw musimy zrobić ten skok i musi się nam udać. A to nie będzie takie proste – dodał Brian O'Conner.

W tym momencie pod hotel podjechał ciężko wojskowy samochód z Hoobsem i dwoma jego ludźmi. Agent specjalny od razu dostrzegł siedzących zbiegów.

– To oni! Szybko! – krzyczał.

Cała trójka wyskoczyła z pojazdu i dobyła broni.

– Toretto! Tym razem mi już nie uciekniesz, sukinsynu! – darł się Hoobs.

Mięśniak zaczął biec co sił w nogach w stronę Dominica. Rzucił się na przestępcę i obydwaj upadli na podłogę. Hoobs zaczął okładać Doma po twarzy pięściami. Mac i Gollis mieli natomiast schwytać Briana. Roman, Sean i Tej dobyli broni i zaczeli strzelać do agentów. Mac dostał dwie kulki w głowę i upadł, Gollis jednak trafił serią z automatu Romana, który zakrwawiony przewrócił się. Pozostała trójka zaczęła uciekać do hotelu. Hoobs podniósł Doma i rzucił nim jak ścierką o ścianę.

– Kurwa... – przeklnął Toretto.


– To koniec bandziorze! – Hoobs uniósł pięść, jednak Dom uchylił się i z całej siły trafił go pięścią w splot słoneczny.

– Auu!!! – zawył agent i w konwulsjach upadł na ziemię.

Dom podniósł jego rewolwer i przyłożył mu do skroni.

– Wypadasz psie – powiedział, po czym nacisnął spust i zabił Hoobs.

Gollis gonił po korytarzach hotelu zbiegów. Nagle Brian rzucił się na niego i zrzucił go ze schodów, zabijając go błyskawicznie. Dom wziął na ramiona rannego Romana i zawołał swoją ekipę.

– Musimy stąd spieprzać, nim pojawi się więcej psów lub agentów – powiedział Dominic – pojedziemy ich samochodami.

Do budynku administracji miejskiej w Rio de Janeiro wszedł dobrze ubrany mężczyzna.

– Panie Castro, jakiś człowiek do pana – powiedział mężczyzna w białym garniturze.

– Dobrze, Reyesz, to pewnie Paolo – odpowiedział mężczyzna wchodząc do swojego gabinetu.

– Panie gubernatorze. Wiemy, że ludzie jacy z panem zadarli ukrywali się w hotelu Ujvara. Przed godziną doszło tam do strzelaniny z udziałem agentów amerykańskich. Wszyscy zginęli, ale zbiedzy uciekli nim nasłałem na miejsce ludzi z kartelu.  

Gubernator Castro usiadł na krześle.



– Musimy ich zabić. Ludzie z Mojombi mają ich znaleźć, albo karzę spalić wszystkie fawele w mieście. Już niedługo będę kandydował na urząd prezydenta kraju i nikt nie może mi podskoczyć. A teraz zmiataj stąd, panie Paolo – powiedział Castro.

Ludzie kartelu ruszyli w miasto aby poszukiwać ekipy Toretto. Schwytali Chato, członka ekipy Hoobs i po torturach zmusili go do powiedzenia im wszystkich informacji, jakie zdobył. Zarekwirowali też jego sprzęt, po czym zastrzelili Amerykanina. Paolo wszystkie informacje przekazał swojemu szefowi.

Kilka dni później Toretto i jego ekipa byli wreszcie gotowi do wykonania skoku. Roman nie mógł wziąć udziału w akcji z powodu ciężkiego stanu zdrowia i ran jakie odniósł.

– Dobra panowie, nie będę ukrywał że akcja jest ciężka. Ale do zdobycia są grube pieniądze i sami się na to pisaliśmy. Do dzieła! – krzyknął Dom, a wszyscy weszli do swoich samochodów.

– Udało mi się shakować ich system bankowy, dzięki temu burdelowi będą w dużym zamieszaniu – powiedział Tej.

– Okej. Gotować broń i jazda! – dodał Toretto i docisnął pedał gazu w swoim pojeździe.

Cztery samochody zaczęły jechać z prędkością ok. 200 km/h ulicami Rio. Nie przejmując się żadnymi zasadami ruchu drogowego spowodowali kilka wypadków, powodując duży chaos na ulicach.

– Dzięki temu policja będzie miała problem w znalezieniu nas – powiedział Dominic poprzez krótkofalówkę.

Sean pociągnął za wajchę w swoim pojeździe i z jego podwozia wysunął się karabin maszynowy.

– Czas się pobawić! – krzyknął po czym docisnął sprzęgło odpalając swoją broń.  

Karabin ostrzelał całą alejkę i dziedziniec przed bankiem centralnym. Dominic i Brian wjechali brutalnie swoimi samochodami przez wejście do budynku, rozwalając szklane drzwi, przy okazji potrącając wielu ludzi. Ochrona zaczęła ostrzeliwać ich pojazdy. Wtedy Brian zaczął driftować swoim samochodem. Uchylił szybę i zaczął strzelać przez nią z pistoletu. Udało mu się zabić jednego z ochroniarzy. Następnie docisnął gaz i wjechał do kolejnej sali, po drodze zabijając i potrącając każdego kto tylko nawinął mu się pod koła. Dominic i Tej wjechali szybko za nim. Sean osłaniał ich, ostrzeliwując z karabinu maszynowego cały plac bankowy. Dom wyszedł z pojazdu. W ręku trzymał dwururkę, z której zastrzelił ochroniarza stojącego przed nim. Drugiego znokautował uderzeniem w skroń. Brian i Dominic podbiegli do ogromnego sejfu.

– To tu są nasze wymarzone pieniądze – powiedział Dom.

Strzelił w kłódkę i otworzył ogromne stalowe drzwi. Brian, Tej i Dom weszli do środka. Mieli maksymalnie kilkanaście minut na zapakowanie jak największej ilości gotówki do toreb. Pospiesznie więc zabrali się do pracy. Po kwadransie teren wokół banku został otoczony przez policję i siły antyterrorystyczne. Ludzie z kartelu Mojombi obserwowali wydarzenia z odległości. Większość pieniędzy w sejfie należało do lokat gubernatora Castro i miała być przeznaczona na jego nadchodzącą kampanię wyborczą.

– Dobra, obliczyłem że zabraliśmy 40 toreb po pół miliona reali brazylijskich w każdej – mówił Tej.

Dominic i jego kumple weszli do samochodów i zaczęli się wycofywać.

– Proszę się poddać! Jesteście otoczeni! – mówił jeden z funkcjonariuszy policji.

Sean nic sobie z tego nie robił, jednak zużył już całą amunicję jaką posiadał. Nagle z wejścia do banku wyjechali Dom, Brian i Tej i zaczęli przez okna ostrzeliwać z karabinków policję i driftować z dużą prędkością. Zabili kilku funkcjonariuszy.

Na miejscu był jednak już wezwany 50-osobowy oddział Batalhão de Operações Policiais Especiais. Ostrzelali ekipę Toretto z ciężkich granatnik przeciwpancernych. Sean osłonił swoim pojazdem resztę grupy i jego pojazd został roztrzaskany na kawałki, a on sam zginął. Następnie snajperzy ostrzelali z karabinków maszynowych samochody Dom i Briana. Aby się ratować przed śmiercią wszyscy docisnęli gaz na tyle, ile tylko się dało. Ich pojazdy wystrzeliły mocno przebijając 200 km/h i przebijając się przez pierścień policyjnego okrążenia. Toretto, Tej i Brian szybko wjechali na autostradę miejską, gdzie spowodowali zamęt w ruchu drogowym i kilka poważnych kraks.

– W tym chaosie łatwiej będzie nam uciec – mówił Toretto.


Dwa policyjne radiowozy wjechały na drogę, lecz szybko zderzyły się z kilkunastoma zdezorientowanymi całą sytuacją pojazdami. Toretto wychylił się przez okno i strzelił z dwururki w silnik radiowozu policyjnego.


Spowodowało to gigantyczny wybuch stężonej benzyny i gazu. Ekipie udało się zmylić pościg i wrócić do kryjówki. Zniszczenia jakie spowodowali skutecznie sparaliżowały służby brazylijskie. Tej i Dominic rozładowali ukradzione pieniądze i policzyli je.

– Dobra ludzie, mamy tutaj dokładnie równowartość 3,48 miliona dolarów – powiedział Tej – To będzie dokładnie 870 tysięcy dolarów za łebka – dodał.

– Nie wierzę, że udało się nam. Nie wierzę – powiedział Brian.

W obawie przed wpadnięciem na ich trop wszyscy postanowili czym prędzej wziąć gotówkę i się oddalić z miasta. Opuszczając kryjówkę Dominic podchodzi do Briana.

– Jeszcze się na pewno zobaczymy, panie O'Conner – mówi.

– Tak. Też tak czuję – dodaje Brian.

Dżungla w Amazonii

Widzimy brodatego Dominica Toretto przybywającego na pieszo do małej wioski. Mężczyzna wchodzi do drewnianej chatki.

Moskwa, Federacja Rosyjska

Brian Toretto stoi w oknie drogiego hotelu i spogląda na nocną panoramę miasta.

Bangkok, Tajlandia

Widzimy Teja i Romana bawiących się w nocnym klubie i popijających drinki.

Rio de Janeiro

Do gabinetu gubernatora Castro wchodzi Paolo i informuje go o zdarzeniach w mieście i kradzieży pieniędzy.

– Wiesz, że będziesz musiał mi za to zapłacić, prawda? – mówi Castro.

– Tak. Znajdę tych gnoi i ci ich sprowadzę, szefie – odpowiada Paolo.

Los Angeles

W jednym z miejskich prosektoriów widzimy leżące zwłoki. Są podpisane jako ''Luke Hoobs''. Po chwili podchodzi do nich jakiś mężczyzna w stroju lekarskim.


– Znajdę tego, kto ci to zrobił. Bracie – mówi.

Wikia o moim fanfiction

https://szybcy-i-wsciekli-moje-fanfiction.fandom.com/pl/wiki/Szybcy_i_w%C5%9Bciekli._Moje_fanfiction_Wiki Opowiadanie jest także dostępne: 1...